piątek, 17 sierpnia 2012

Nowy Plan Dnia


            Trochę czasu upłynęło, za nim znowu tu zagąadam i dokonuję wpisu. No cóż, przepraszam za swoją nieobecność, szczególnie tych, których wcześniej zainteresowałam swoimi wpisami. Po powrocie do pracy musiałam zreorganizować i ustawić na nowo plan dnia: pobudka, "wybudzanie" dzieci, odstawienie dzieci do żłobka, wyjazd do pracy, zderzenie z "górą lodową", powrót do domu, zakupy, sprzątanie, wychowywanie dzieci, kolacja, idziemy spać:-) coś w ten deseń.

            A może by tak, to poukładać w kolejności i poopisywać, dla osób zainteresowanych i chcących poczytać jak sobie z tym radzę (radzimy, razem z Mężem)? A może ktoś chciałby się ze mną podzielić swoimi spostrzeżeniami, i radami? Bo mnie już czasami brak pomysłów i ... cierpliwości:-( no ale od początku.

            Układamy:

            1. Pobudka. Czyli Mąż wstaje pierwszy i zajmuje łazienkę, a ja jeszcze "dogorywam" w łóżku i wstaję, po mniej więcej trzeciej drzemce, kiedy łazienka jest już wolna. Dramat, nienawidzę wstawania o 5:15, wibracje szczoteczki elektrycznej pobudzają mnie do działania, ale i tak nie lubię wstawać, być zmuszana do czynności całego dnia. Co innego wstawanie w weekend kiedy nie muszę się nigdzie spieszyć, a dom wstaje sam, własnym, nie przymuszonym do niczego rytmem.

            2. Wybudzanie Dzieci ze snu, jest idealnym określeniem. Córka grandzi do 25:00 dnia poprzedniego, a później rano kiedy trzeba wstawać mówi, że chce spać i że mam jej włączyć kołysanki. Co za ironia, że wieczorem jej się nie chce spać, a rano wręcz przeciwnie - ma to pewnie po Mamusi;-) Z Synkiem jest jeszcze łatwo, budzimy, dajemy butle i ubieramy, nie ma większego marudzenia. Ale Starszak chce się już sam ubrać i sam wybrać w co się ubierze, a to już jest już wyższa szkoła jazdy dla Rodzica. Próbowałam już kilku sposobów: sama wybierasz w co się ubierasz, ale problem pojawia się kiedy za oknem mokro i chłodno, a ona wybiera letnią, przewiewną sukienkę. Dramat, płacz, krzyk i zgrzytanie zębów, kiedy próbujesz "skorygować" strój. Krzyki są tak donośne, że budzi sąsiadów, i były już raz "odwiedziny" w tej sprawie. Więc i ciśnienie dla rodziców większe, presja, że zaraz ktoś przyjdzie z pretensjami. No ale z drugiej strony, nie możemy dać się zwariować i wejść dziecku na głowę. Nie ma złotego środka, a przynajmniej myśmy go jeszcze nie znaleźli. Poranki są trudne i stresujące, ale staramy się pozytywnie na nie nastawiać (to połowa sukcesu;-)). Z jednej strony czas goni, z drugiej strony sąsiad wali w kaloryfer, a wszystko zależy od humoru i nastroju Starszego Dzieciora, do którego już czasami brak i cierpliwości i pomysłów. Dlatego dzień zaczynamy o 5, aby mieć "zapas czasu", i nie spóźnić się do pracy.

            3. Góra lodowa... wrrrr.... czytaj PRACA. Góra lodowa, z którą się zderzyłam, po powrocie z urlopu macierzyńskiego, powoli się roztapia, a ja zamieniam się w "kaczkę" tzn. zaczyna po mnie spływać, to co się w niej dzieje, a dzieje się wiele. Przychodzę, do tego więzienia, robię co do mnie należy, nie wychylam się. Nawet trochę odpoczywam od Dzieciorów i zaczynam za nimi tęsknić:-) i wychodzę z więzienia. Tak mało o tym napiszę, bo nie ma większego sensu. Koniec kropka, ten temat na dziś zamykam.

            4. Powrót do domu. Odebranie Dzieci ze żłobka, przyjęcie "uwag" na temat zachowania dzieci i "sugestii" na temat ich stanu zdrowia. Zachowanie nie jest złe, grandzą i bawią się z innymi dziećmi. Czasami tam jakiś siniak, albo inne zadrapanie, ale to nie pierwsze i nie ostatnie "rany" w ich życiu, więc niech się przyzwyczajają. Sugestie na temat stanu zdrowia dzieci, są czasami "ciekawe". Katar i związane z nim "świeczki" pod nosem, to jeszcze nie choroba:-) i sama je z niego leczę. Do lekarza chodzimy kiedy zaczynają gorączkować, albo poważnie kaszleć, no i oczywiście na szczepienia (to też jest temat rzeka, może kiedyś go poruszę na swoim blogu;-)). Po drodze, jeszcze jakieś "małe" zakupy i ostateczny powrót do domu, no chyba, że pogoda nam sprzyja, a Dzieciom wyraźnie trzeba "wyładować baterię", aby lepiej mogły położyć się spać (czytaj: szybciej i bez dramatów zasnęły).

            5. Na placu zabaw, zaczyna się już etap wychowywania Dzieci (taka "przenośnia", bo uważam, że wychowuję dzieci od momentu kiedy rano otworzą oczy, do momentu kiedy zamkną je wieczorem), tzn. ja siadam sobie na ławeczce, najlepiej tej z której widać cały plac i ... puszczam wolno starsze Dziewczę, które ma jeszcze sporo energii, jak na koniec dnia. Nie robię nic, do momentu kiedy Córka nie poprosi mnie o pomoc, albo kiedy trzeba podmuchać na stłuczone kolano. Nie wtrącam się w jej kłótnie i przepychanki z innymi dziećmi, uważam, że powinni załatwić, to między sobą, ale kontakt wzrokowy utrzymuje z Nią stale. Chyba nawet czasami zauważa moją dezaprobatę Jej zachowania i to działa:-). Nie będę opisywać zachowania innych dzieci, a tym bardziej zachowania rodziców tych dzieci bo... bo nie ma sensu, a czasami nie wiem kto mnie bardziej osłabia, czy dziecko, które wchodzi na drabinki, czy jego mamusia, troskliwie próbująca mu w tej wspinaczce pomóc. Ja staram się, aby moje dzieci, na placu zabaw (mam nadzieję, że będzie miało, to także odzwierciedlenie w dorosłym, życiu) były jak najwięcej samodzielne i jak najwięcej, w tej samodzielności, wyładowało swoje baterie. To wieczorny sukces, kładzenia spać, mamy gwarantowany:-) Młodszemu na placu zabaw trzeba jednak poświęcić więcej uwagi, bo co z tego, że będzie wodził wzrokiem za innymi dziećmi i będzie piszczał z radości, jak Siostra będzie leciała do niego z pędem błyskawicy, skoro On jeszcze nie nauczył się chodzić, a co dopiero latać. Nie pobiegnie i nie pobawi się jeszcze ze Starszakami, więc zostaje huśtawka i radocha, że im wyżej tym lepiej. Ale już niedługo i On będzie "latać" z pozostałymi dzieciakami. Obiecuję, mu to przy każdej nadarzającej się okazji:-)

            6. Jeśli plac zabaw został zrealizowany w planie dnia, to cudownie:-) Cudowny powrót do domu i zakończenie dnia. Rozpakowanie zakupów, kolacja, konieczna kąpiel dzieci, bo słone, brudne i z kilogramem piachu, nie tylko we włosach, przeczytanie bajki na dobranoc, albo puszczenie bajki z CD i ... i Córki w połowie słuchowiska już nie ma:-D <jupi> Uffff można odetchnąć, bo Młodszy, też już dawno śpi. Rzadkością jest, żeby Córka zasnęła przed swoim Bratem. Można zająć się sobą, a bardziej swoim gniazdkiem. Uwielbiam nasze mieszkanie, czuje, że to nasze miejsce na ziemi i dobrze mi się tutaj mieszka, ale .... ale nie cierpię bałaganu i nieporządku. Po całym dniu pracy i "wychowywaniu" dzieci, nie mam siły na nic. Może jakieś drobne ogarnięcie mieszkania, pranie i wstawienie zmywarki, ale wieczór ma być też przyjemnością dla mnie i dla mojego Męża. Więc zostawiam wszystkie czekające obowiązki sprzątania mieszkania na sobotę, albo urlop, i "spędzam" czas w ulubionym towarzystwie Męża:*

            Później idziemy spać, bo następny dzień zapowiada się podobnie. A może, tym razem, nasza Córka będzie miała rano lepszy nastrój i "łagodniej" dla wszystkich będzie wstawać? Zobaczymy:-)



Pozdrawiam.

piątek, 27 kwietnia 2012

Żłobek, opiekunka, babcia - co wybrać?

            Dylematy Młodej Mamy:) sama przez to przechodziłam, nie wiedziałam co wybrać, co będzie najlepsze. Która opieka nad moim dzieckiem będzie słuszna, bezpieczna, prawdziwa, z powołania, no i ważne, na którą z nich będzie mnie stać?
            Babcia, odpadła na samym początku, bo obie, a właściwie wszystkie trzy:) nie wliczając w to PRAbabć, są babciami pracującymi (no cóż, takie czasy). A może też mam wrażenie, że nie wszystkie "moje" babcie nadają się do tego, tak ważnego i odpowiedzialnego zadania, jak opiekowanie się moim (czy którymkolwiek) dzieckiem. Bez urazy:) Więc rola babci zostaje bez zmian, rozpieszczanie i doraźna opieka.
            Opiekunka: obca osoba, której chcemy powierzyć nasze Maleństwo? Hmmm trudna sprawa. Jakie Ona musiałaby mieć kwalifikacje, aby spełnić moje oczekiwania? No, nie będę przesadzać:) ale chyba musiałaby być z polecenia i wzbudzić we mnie i moim mężu OGROMNE zaufanie, takie, abym z czystym sumieniem mogła zostawić mojego 7-mio miesięcznego syna. Pewnie zdecydowałabym się na zainstalowanie ukrytych kamer w mieszkaniu. To co dyskwalifikuje u mnie dobre, z polecenia i godne zaufania opiekunki, to cena:( Niestety, ta praca jest bardzo wymagająca poświęcenia, co za tym idzie - kosztowna. Abym ja mogła wrócić do pracy, a dziecko zostawić z prywatną opiekunką, muszę się liczyć z tym, że połowa mojej pensji pójdzie na opiekunkę. A kogo na to teraz stać? Więc trzeba się i nad tym "finansem" dobrze zastanowić, czy się opłaca.
            Żłobek/przedszkole: jak dla mnie cudowna sprawa. Żłobek sprawdzony przez starsze dziecko - jest już jeden plus:) Mam porównanie, jak się rozwija dziecko w żłobku, a jak w "domowych pieleszach" czyt. babcia, opiekunka. Dzieci uwielbiają dzieci, nawet kiedy są nieśmiałe, uczą się życia w naszym środowisku, wśród ludzi ze swoją nieśmiałością - to jest jeden z wielu, wielu przykładów. Mamy już drugi plus:) i tych plusów można, a nawet trzeba znajdować więcej, jeśli się tylko chce i intuicyjnie czuje, że to słuszna decyzja:) To teraz o minusach: mała dostępność żłobków (z przedszkolem chyba jest mniejszy problem tego typu - zresztą niebawem się o tym sama przekonam). Żłobki dzielą się na państwowe i prywatne. Dostanie się do żłobka Państwowego graniczy prawie z cudem. W moim mieście gdzie mieszka ponad 270 000 ludzi, jest jeden państwowy żłobek, a więc można się domyśleć jak długo trzeba czekać, aby nasza pociecha się tam dostała. Ja miałam chyba wielkie szczęście, bo przy pierwszym dziecku czekałam "tylko" rok. Owszem zapisać się w kolejkę, można zaraz po urodzeniu się dziecka (w niektórych miastach słyszałam, że zapisać się, można już będąc w ciąży), ale to i tak krótki czas, bo po wykorzystaniu urlopu macierzyńskiego, później ewentualnie zaległego urlopu i wykorzystanie urlopu za rok bieżący, to daje raptem 6 m-cy, a kolejka oczekujących do żłobka jest dłuuuuuuga:(
Pewnie, nie ja jedna, uważam, że urlop macierzyński 100% płatny powinien być minimum rok, od urodzenia. Przecież, w tym okresie dziecko najwięcej się zmienia, rozwija, uczy, rośnie. Wtedy najbardziej mu jesteśmy potrzebne i kochamy być mu potrzebne. Kochamy patrzeć jak się rozwija... No, ale wracając do tematu, bo na decyzję rządu, niestety wpływu nie mam;)
            Moja córka dostała się do żłobka, kiedy tylko ukończyła pierwszy rok swojego życia. Całe szczęście, że my jako rodzice mogliśmy sobie na to pozwolić finansowo, że ja tzw. "siedzę z dzieckiem w domu", a tylko mój mąż zarabia na rodzinę. Owszem, gdybym była zmuszona, kto wie, może skorzystalibyśmy z usług płatnej opiekunki, albo właśnie prywatnego żłobka. Prywatny żłobek, różni się od żłobka państwowego, "jedynie" ceną za usługę. Czasami nawet lepiej zatrudnić opiekunkę, niż posłać do państwowego żłobka, bo koszty są podobne, ale ... wynajęta niania, ma pod opieką jedno nasze dziecko (albo rodzeństwo), a w żłobku uwaga skupiona jest na wszystkich uczęszczających tam dzieciach, nie tylko na naszą "perełkę", mimo, że opiekunek na grupę jest kilka. Ale jak już wcześniej wspominałam, dzieci lubią dzieci i zupełnie inaczej się wychowują i rozwijają w gronie rówieśników, niżeli "siedząc w domu". Minusem dla opinii żłobka, są choroby:( dzieci zarażają się wzajemnie i jest, to niestety nie uniknione:(. A więc jedno z rodziców idzie na zwolnienie lekarskie. W domu z opiekunką, czy babcią, tego problemu by nie było, a jeśli nawet, to chorym dzieckiem także może zaopiekować się babcia, czy niania.
Ja oceniam nasz żłobek na 5 z plusem. I choć jest wielka lista oczekujących, to i tak zrobiłam wszystko co możliwe, aby moja młodsza latorośl, także się do tego żłobka dostała. Wiadomo, że są osoby uprzywilejowane, tzw. "z pierwszeństwem" dostania się dziecka i zgadzam się z tymi przywilejami, do momentu kiedy nie jest to oszustwo i wykorzystywanie. Rodzice samotnie wychowujący dzieci (tu najczęściej bywają "przekręty", ale nie będę tego tematu rozwijać, bo mogę tym samym przyczynić się do podsunięcia komuś "pomysłu"), rodzice z grupą inwalidzką, rodzina wielodzietna i inne, które powinny być udostępnione w każdym regulaminie żłobka czy nawet przedszkola.
            Nasza Pani Pediatra, nie jest zwolenniczką żłobków czy przedszkoli, ale nie ona jedna. My jako rodzice mieliśmy podobne obawy i wątpliwości, co Ona - będą dzieci chorować i im młodszy organizm, tym trudniej może przejść grypę, czy zwykłe przeziębienie. Mimo, to nie zrezygnowaliśmy ze żłobka.
            Trzeba się bardzo dobrze zastanowić nad decyzją. Mnie w tym pomogła intuicja:) Ale nie ukrywam, że mim wymarzonym wyjściem z sytuacji jest, kiedy oboje dzieci mam pod sprawdzoną opieką żłobka i przedszkola, męża mam w pracy, a ja zajmuje się domem:) sprzątam (bo lubię, to robić), piorę, bloguję. Kuchnia jest królestwem mojego męża, więc ją "tylko" sprzątam. Zakupy itp. taka "kura domowa", mimo, że tego określenia nie lubię, no i szkoda, że nie ma takiego płatnego etatu;)
Hmmmm.... zarabiać w domu.... tak, też można?

Pozdrawiam:)

środa, 25 kwietnia 2012

Jak karmię mojego młodszego Głodomora

            Młodsze dziecię nakarmione i mogę poświęcić parę minut na napisanie czegoś ciekawego, albo mniej ciekawego. No właśnie jak żywić 7 miesięcznego brzdąca? Mój obecnie jada w ten sposób: godziny podaję w przybliżeniu, ale raczej jada o stałych porach, taki ma już harmonogram dnia i nie zamierzam go zmieniać, bo nikt z nas zmian nie lubi, a tym bardziej najmłodszy z najmłodszych "człowieków":) ale wracając do tematu... około godz. 6:00 (obudzony zazwyczaj przez swoją siostrę, która z oporami wybiera się do żłobkowego przedszkola) budzi się i zjada 240 ml mleka modyfikowanego, (ale nie jest to standard, czasami zjada mniej, podałam często, górną granicę możliwości mojego Głodomora) i zaczyna się aktywność, kiedy ja zazwyczaj pragnę jeszcze się zdrzemnąć i nie wiem, jak się nazywam. O aktywności takiego malucha napiszę później. Po dwóch godzinach, kiedy moja aktywność się uskutecznia i zaczynam się rozkręcać, szanowny Mały Głodomor, okazuje zwiastuny zmęczenia, znudzenia, spania - jeśli nie zareaguję dość szybko, będzie krzyczał, płakał, marudził i trudniej mu będzie się uspokoić i zasnąć. W granicach 10:00 pochłania kaszkę dla dzieci (gotową z torebki, trzeba dodać tylko wody) i to też w ilości z 240 ml wody, czasami się dopomina o więcej, czasami nie zje wszystkiego. I znowu "aktiwiti", już z obudzoną i po co najmniej jednej kawie, mamą:) W trybie "aktiwiti", zazwyczaj wybieramy się na spacer, ale niestety dziś jest ponura i wilgotna pogoda, mimo, że ptaki taaak pięknie trelują za oknem, aż się chce ich posłuchać i wyjść na powietrze. No trudno, nie można mieć wszystkiego. Po około 2 godzinnej aktywności, Szanowny Pan znowu wybiera się na drzemkę, z którą różnie bywa, na której różnie śpi, albo wcale. Około godziny 14:00 je obiad, w różnych ilościach od 150 g do 200 g. Większe znaczenie ma to, co jada. Na początku nie smakowała Mu mamina kuchnia (mimo, że kucharzem w domu, z zamiłowania, jest mój małżonek), warzywa gotowane na parze, indyczek i to co można mu było na początku podawać - wszystko było bleee. ale obiadki ze słoiczków, to TAK i to bardzo, na sam ich widok wyciąga rączki i otwiera buzię, mimo, że słoiczek jeszcze nie otwarty i nie przygotowany do jedzenia. Jako, że ja nie jestem "nadwornym" kucharzem w domu (mimo, że taki zawód mam, po jednej z ukończonych szkół;)), a mój Mąż zrobił się o to, aż zazdrosny, że to nie On gotuje naszemu synowi, więc postanowiła sma coś dla niego przygotować. I od tamtej pory Głodomor posila się domowym jedzeniem bez problemów - nie wiem jakich tajemniczych "składników" użył mój mąż, ale działa:). Na tzw. wyjazdach, wspomagamy się jedzeniem ze słoiczków, ale nie będę oceniała czyje i które jedzenie jest lepsze dla mojego dziecka. Naszemu Głodomorowi nic nie dolega, je normalnie, no może czasami za dużo, ale wszystko jest w normie, nawet jego waga się już wyrównała i nie jest "klopsem";) Każda mama (w naszym przypadku, to oboje rodzice) musi zdecydować i posłuchać swojej intuicji, jak i czym będzie karmione jej dziecko. Po obiedzie, jak to zazwyczaj bywa po posiłkach, mój Głodomor znowu włącza aktywność. Między obiadem, a butlą przed snem, zjada jeszcze deser w postaci jakiegoś owocu, albo deserku ze słoiczka - ale nie zawsze się o ten posiłek upomina. Przed snem, około godziny 18:00, butla 240 ml, kąpiel i idzie spać do rana. Jak się przebudzi 21-22, to też dostaje butle 240 ml, a czasami sama go karmię na tzw. "śpiocha", co by się Głodomor nie obudził w środku nocy, kiedy wszyscy w objęciach Morfeusza, smacznie sobie śpią;))

            no i właśnie się obudził :))) może później o aktywności.

wtorek, 24 kwietnia 2012

... od czego zacząć ?


            Ktoś mi ostatnio powiedział - zacznij pisać bloga. Jasne, tylko o czym? Kiedyś pisałam pamiętnik, wiele, wiele lat temu i ... gdzieś się zapodział, i mam nadzieję, że nikt go nie przeczytał. Tylko dlaczego nie miałby czytać? A teraz zastanawiam się czy pisać bloga? I czy będą go czytać inni? Zastanawiam się, o czym pisać bloga? Może o swoim życiu, uczuciach, przemyśleniach, doświadczeniach, macierzyństwie? Dobrze, potraktuję to, jako nowe doświadczenie, w końcu jak się coś napisze, a potem przeczyta, to inaczej "wszystko" wygląda. To będzie mój "blogowy pamiętnik", pamiętnik mamy, z życia mamy, jak być mamą - pewnie o tym najczęściej będę pisać, bo rola mamy, to temat, który ostatnimi czasy, spędza mi sen z powiek. I tak pewnie jeszcze przez wiele, wiele lat i nocy ...

            Na początku kilka słów wstępu jeśli chodzi o moją osobę: żona od 4 lat, wspaniałego człowieka (jeszcze się kochamy;)); mama od ponad 3 lat (okres ciąży, też zaliczam jako bycie mamą), dziewczynki i chłopca; właścicielka kota (kot wychodzi z założenia, że ten kto go karmi, ten jego pan).

             Jest tyle rzeczy, które chciałabym napisać, jest ich tak dużo, że nie wiem od czego zacząć, więc może od "któregoś" początku?

            Teraz na "tapecie" mam powrót do pracy, a właściwie dylemat, czy do tej pracy wrócić, czy nie. I wcale, że nie jest to dylemat, czy i z kim mam zostawić małego brzdąca, tylko do jakiej pracy mam wracać? Jako, że rodziłam dzieci, prawie jedno po drugim, a mój powrót między porodami był krótki, to w tej chwili, nie wiem do czego wracam. Tyle się zmieniło, pozmieniali się ludzie, pozmieniało się kierownictwo, pozmieniały się moje obowiązki, mimo, że prawo "daje mi gwarancję". W obecnych czasach, w dobie kryzysu, zmuszona jestem przyjąć daną mi przez pracodawcę, ofertę powrotu do pracy, nawet jeśli proponuje mi inne (gorsze) stanowisko. Bo co mam innego zrobić? Nie stać mnie na to, aby "siedzieć" w domu i wychowywać dzieci, a małżonek będzie zarobiał na te nasze wszystkie raty z kredytów, na wakacje za granicą, na samochód który się nie psuje, nie wspominając już o paliwie, które trzeba wlewać do niego. Och, co za życie. Całe szczęście, że moje Szczęścia dostały się bez większych problemów i znajomości, do żłobka i przedszkoli i to państwowych, na które jeszcze nas stać, bo ta prywatna opieka nie dość, że jest strasznie droga, to jeszcze słyszy się z opinii innych, jak wychowują nasze dzieci. A do żłobka, który mam sprawdzony tzw. "pierwszym dzieckiem", mam zaufanie i jestem bardzo zadowolona, ze sposobu w jaki, i czego uczą moje dzieci. No i najważniejsze, stać mnie:)

            Najbliższe dni, to ostateczne decyzje i dopinanie wszystkiego, na ostatni guzik, a tak naprawdę, to wszystko wyjdzie w praniu. Wstawanie, ogarnięcie siebie, budzenie i przygotowanie dzieci do wyjścia. Odstawienie, każdego z osobna, do pracy, do żłobka, do przedszkola. A na to wszystko tak mało czasu. Ten brak czasu, albo raczej "jak ten czas szybko leci" zauważyłam odkąd pojawiły się dzieci. To widać po ich "wzroście";). One tak szybko rosną, uczą się, że aż czasami sama w to nie wierzę. Całe szczęście, że w całym tym "ogarnięciu" czynny udział bierze mój kochany mąż:). Nie wyobrażam sobie, że miałoby go, nie być. Jak sobie radzą rodzice (nie tylko matki, choć to jeszcze u nas rzadkość) samotnie wychowujący dzieci? Jakoś muszą, dobrze, że ja nie.

            A może ktoś mi podpowie, jak dobrze się zorganizować przed wyjściem do pracy i przedszkola? Jest kilka podstawowych zasad, o których wiem: cierpliwość, powtarzany schemat, "wolny czas" czyli zapas czasu, bez pośpiechu i na spokojnie. Jejku, jak to się łatwo pisze, gorzej z wykonaniem, albo kiedy budzik zaśpi:) Później będę opisywać jak wyglądają nasze poranki:) Ale do tego czasu, może ktoś mi coś jeszcze zdradzi, podpowie, co mam zrobić, aby wstawanie naszego domu przebiegało bez problemowo, bez płaczu i histerii? Obecnie mój małżonek wstaje jako pierwszy, ogarnia siebie, szykuje sobie posiłki do pracy i budzi naszą często jeszcze zaspaną córkę. A z tym jej wstawaniem, to różnie bywa. Najczęściej jeszcze chce spać, bo się nie wyspała, bo wieczór wcześniej, mimo próśb i gróźb rodziców, "szalała" i zasnęła późnym wieczorem. Więc jak już tak się zaczął jej dzień, to już wiadomo, że będzie histeria przy jakiejkolwiek innej jej czynności, ubieranie się, mycie, czesanie itp. Budzi wtedy już cały dom, jak nie cały blok. Ja wstaję, żeby nakarmić obudzonego, młodszego głodomora, który zaraz później zaczyna już aktywny dzień, a ja mażę jeszcze o drzemce. Córka ze łzami w oczach, z krzykiem na ustach i na rękach u taty, który ostatnimi siłami cierpliwości odwozi dziecko do przedszkola. Dzielny z niego facet, ale i jemu czasami brak już nerwów i cierpliwości. Słyszę jak zaciska zęby i stara się spokojnie mówić. Ja jeszcze "przez chwilę", powoli mogę się obudzić i dojść do siebie, a on musi być na baczność, co do godziny i minuty. Ale i mnie niebawem czeka dyscyplina czasowa. Jak sobie z tym poradzić? Przede wszystkim dobra organizacja, podział obowiązków (jeśli, to możliwe) i cierpliwość/spokój, pozytywne myślenie też się przyda:), to połowa sukcesu, reszta wyjdzie w praniu i nie omieszkam o tym napisać.

Pozdrawiam


poniedziałek, 23 kwietnia 2012

to już nie ta sama "bajka"

Najgorsza niania Twojego dziecka – Pani Telewizja

Autorem artykułu jest Tomasz Galicki


Wracasz do domu po 8 godzinach spędzonych w biurze przed monitorem, odbierasz dziecko z przedszkola, wstawiasz pralkę i zabierasz się za gotowanie obiadu.

W tym czasie znudzony maluch zaczyna drzeć się wniebogłosy, dzwoni telefon, komórka, szczeka pies, przychodzi listonosz. Znasz ten scenariusz? W takiej sytuacji, chcąc we właściwy sposób wypełnić obowiązki i nie oszaleć, oddajesz swoje dziecko pod opiekę najpopularniejszej z niań – Pani Telewizji. Jej zalety: tania i absorbująca, zapewnia zmęczonemu rodzicowi spokój nawet na kilka godzin. Nie daj się jednak zwieść – ta niania przez kilkanaście minut pokaże Twojemu maluchowi więcej aktów nieuzasadnionej przemocy i aspołecznych zachowań niż widzi przez cały dzień przebywania w przedszkolu.

Bawić i uczyć?

Część rodziców rozgrzesza sadzanie dziecka przed odbiornikiem twierdząc, że przecież nie ogląda ono kanałów przeznaczonych dla dorosłych, lecz telewizyjne bajki - specjalnie dla tego celu dokupili dekoder i kanały HD! A programy dla dzieci są przecież interesujące i zabawne, opowiadają barwne historie. Psychologowie alarmują: bajki, które bawią i uczą już dawno odeszły do lamusa. Obecnie większość programów dla dzieci wypełniają sceny krzyczących, podstawiających sobie nogi i płatających inne psikusy bohaterów. Na pewnym etapie rozwoju Twoja pociecha nie posiada jeszcze zdolności krytycznego oceniania zaobserwowanych zachowań – przyjmuje je za właściwe i zaczyna naśladować. Badania wpływu telewizji na zachowanie dzieci jednoznacznie dowodzą, że te z nich, które spędzają dużo czasu oglądając telewizję, są bardziej agresywne, dominujące i uparte niż te, które robią to rzadziej. Czy naprawdę chcesz, żeby Twoje dziecko zachowywało się w ten sposób? Czy to nie za wysoka cena za kilka chwil wytchnienia?

Alternatywa?

Kilkulatek nie powinien spędzać przed telewizorem więcej niż 30 minut dziennie i lepiej niech spożytkuje je oglądając wieczorynkę na telewizyjnej jedynce niż stacje z rodzaju Cartoon Network. Niestety trudno o zamiennik telewizji, który nie będzie absorbował rodzica. Z drugiej jednak strony, nie można zaprzeczyć, że jego rolą jest zapewnienie dziecku optymalnych warunków do rozwoju. Jeśli smyk dopomina się o bajkę, najlepiej mu ją przeczytać! To rozwija wyobraźnię i zmniejsza zagrożenie, że Twoje dziecko będzie mieć w szkole problemy z abstrakcyjnym myśleniem.

---

T.G.

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

"Mama wie najlepiej" święte słowa

Mama wie najlepiej

Autorem artykułu jest ewa ambroziak


Młode mamy często czują się niepewnie i poszukują informacji. Najczęściej w internecie- tam jest wszystko. Nie należy jednak zapominać o niebezpiecznym zjawisku, zwanym trollingiem. Trolle to osoby, które publikują treści kontrowersyjne, często nieprawdziwe. Trollowanie znacząco obniża wiarygodność informacji publikowanych w internecie.

Życie młodej mamy to mozolna wędrówka pod górę, szlakiem wybrukowanym dobrymi radami i co jakiś czas zalewanym rozpędzoną lawiną hormonów i instynktu. Chwilowe trendy mieszają się z odwiecznymi prawdami. Wczorajsze złote środki zmieniają się w dzisiejsze relikty medycyny. Wśród tysiąca książek ciężko znaleźć tę jedną najważniejszą i najprawdziwszą, a z miliona porad internetowych wybrać tę, która robi wrażenie napisanej przez osobę myślącą racjonalnie. Jednym słowem- bycie młodą mamą to poznawcze szaleństwo.

Rodzicielstwo zaczyna stawać się produktem- reklamuje się je w telewizji, tworzy się dla niego akcesoria i osprzęt, pisze się po nim i o nim przewodniki. Choć wiele młodych mam posiadło podstawową wiedzę dotyczącą pielęgnacji dziecka, drąży je stała niepewność i niskie poczucie własnej skuteczności. Nie tak dawno temu jedynym wiarygodnym źródłem informacji były nasze mamy i babcie, w tej chwili i technologie informacyjne zdają się nie mieścić tego wszystkiego, co wiedzieć powinnyśmy. Współczesna kultura nieco lekceważy podstawowe narzędzie, w które ewolucja wyposażyła wszystkie swoje samice- zdolność obserwowania i odczytywania sygnałów wysyłanych przez dziecko.

Empatia to podstawowe narzędzie i umiejętność, które młoda mama musi wykorzystywać, aby zaspokoić potrzeby swojego malutkiego dziecka. "Najgorsze jest to, ze ona płacze, a ty nie wiesz o co chodzi. Nie możesz też nic wytłumaczyć- nie ma słów, którymi możesz uspokoić swoje dziecko i zmniejszyć jego rozpacz"- podobne komunikaty często padają z ust młodych matek. Wbrew pozorom, już noworodek żywo komunikuje się ze światem. Robi grymasy, macha raczkami i nóżkami, wydaje dźwięki, pręży się a przede wszystkim płacze, kiedy któraś z jego potrzeb jest niezaspokojona. Problem zaczyna się wtedy, gdy mama ma pewność, że dziecko ma suchą pieluszkę, jest nakarmione i zgodnie z wszystkim znakami na niebie i ziemi powinno chcieć zasnąć, a ono nie dość że nie śpi, to jeszcze, coraz bardziej nieszczęśliwe, krzyczy i płacze.

Kiedy nie wiadomo co robić, szukamy pomocy. Najszybszym źródłem informacji jest internet, a w nim serwisy poświęcone tematyce rodzicielstwa. Jednym z cennych źródeł informacji są fora internetowe, które w dzisiejszej cyberprzestrzeni są pewnym odpowiednikiem samopomocowych grup wsparcia. Młode mamy dyskutują, dzielą się spostrzeżeniami, wymieniają doświadczenia, często także udzielają sobie wzajemnie niemalże medycznych konsultacji. Choć internet jest nieocenionym źródłem wiedzy, kryje w sobie także pewne zagrożenie. Posty, pisane na forach internetowych, zazwyczaj są bardzo subiektywne i pełne emocji, niektóre autorki wypowiadają się w sposób bardzo autorytarny. Młoda mama, niepewna swojej opinii, łatwo może ulec sugestiom innych kobiet, nawet jeśli instynkt podpowiada jej, że nie wszystkie rozwiązania mogą być dobre dla jej dziecka. Podobne spostrzeżenia ma Katarzyna Kapela, założycielka pierwszej w Łodzi rodzinnej sklepo-kawiarni Tubajka. „Wiele kobiet, udzielając się w internecie, wkłada w to dużo swoich emocji. Problem jednak polega na tym, że nie wszystko co dobre dla jednego dziecka, jest tak samo dobre dla drugiego. Czasem także okazuje się, że niektóre posty pisane są przez tzw. trolli, czyli osoby zabierające głos na forum internetowym po to, aby rozgrzać dyskusję lub wylać w internecie swoją frustrację, czerpiąc satysfakcję z popularyzowania kontrowersyjnych opinii. Dlatego zdecydowałam się na udostępnienie na naszej stronie internetowej kącika porad, ale tylko tych, które w naszej kawiarni zostawią klientki odwiedzające Tubajkę. Chcę mieć pewność, że osoby które chcą dzielić się swoją wiedzą z innymi, rzeczywiście są mamami i wiedzą, o czym mówią”.

Każda młoda mama powinna czerpać z doświadczeń innych. Najważniejsze jednak jest, aby ufać swojemu instynktowi, który często podpowiada rozwiązania najbardziej naturalne i zgodne z wnioskami, które płyną z obserwacji potrzeb i przyzwyczajeń dziecka. Im silniej ufamy instynktowi, tym pewniejsze jest nasze macierzyństwo.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Kto doradza jak być Matką ?

Czy warto korzystać z forum dla matek?

Autorem artykułu jest Tomasz Smętek


Wiele kobiet w ciąży codziennie śledzi wpisy pojawiające się na coraz liczniejszych serwisach poświeconych dla matek spodziewających się dziecka. Bierze się to nie tylko z potrzeby zaspokajania ciekawości i odpowiadania sobie na pytanie: co się ze mną dzieje, ale także z potrzeby kontaktu z innymi kobietami w takim samym stanie.

Każda strona internetowa, które jest poświęcona zagadnieniom związanym z ciążą i porodem, zawiera także dodatkowe funkcje, między innymi dostęp do forum dla matek. Zarejestrowani użytkownicy mogą z niego korzystać o każdej porze, czytać i publikować wpisy na tematy najczęściej poruszane lub proponować poruszenie nowego wątku. Cieszy się to olbrzymim powodzeniem i zainteresowaniem, dlatego że przyszłe matki nie liczą tylko na porady specjalistów, ale dążą do kontaktu z innymi matkami, które wesprą je swoim doświadczeniem, czy poradą.

Jeśli przegląda się wpisy publikowane na takich stronach, wyraźnie widać, że poruszane są tam te same problemy, które były wcześniej omawiane przez specjalistów. Użytkownicy jednak sami chcą sprawdzić, jak dana kwestia przedstawia się u innych osób, czy proponowane rozwiązanie zdały egzamin i czy to, o czym mowa, rzeczywiście nie jest groźne. Serwisy internetowe pełne są także dyskusji na tematy prywatne, najczęściej rozwijanymi wątkami są kwestie dotyczące rekcji partnerskich, seksu w ciąży, zdrady oraz opieki nad małym dzieckiem czy dolegliwości w ciąży. Dużo się także mówi o trudnościach z poczęciem dziecka i obawach związanych z leczeniem niepłodności oraz późnym macierzyństwie.

Socjologicznie można ocenić forum dla kobiet w ciąży, jako płaszczyznę zawierania kontaktów i szukania znajomości. Mimo że wsparcie pochodzące z internetu, nie jest realne i nie opiera się na bliskim kontakcie, czasem wystarczy z kimś przez chwile porozmawiać w ten sposób, by poczuć się lepiej. Jest to cenne zwłaszcza dla kobiet w ciąży, są one cały czas poddawane różnego rodzaju napięciom i emocjom, których źródło leży w rozchwianej równowadze hormonalnej. Możliwość opisania swoich uczuć, czy porozmawiania z kimś, kto ma podobnie nastroje, może mieć zbawienna funkcję. Przede wszystkim uspokaja i odciążą, pomaga także nie zrzucać wszystkiego na partnera.

Strony internetowe dotyczące parentingu powstają właściwie nieustannie i coraz łatwiej jest się zgubić w gąszczu proponowanych serwisów. Najlepiej korzystać z tych, które współpracują ze specjalistami takim jak lekarze ginekolodzy-położnicy, położne czy pediatrzy i psycholodzy. Oni też często wypowiadają się na forum i odpowiadają na konkretne pytania użytkowniczek, doradzają jak się zachować w danej sytuacji lub co mogą oznaczać opisywane objawy. Będą nieoceniona pomocą w trudnych momentach, a także uwrażliwią na przyszłość.

Warto korzystać z takich stron oraz serwisów, bo działają one uspokajająco na przyszłą matkę. Rozwiewają wątpliwości i odpowiadają nawet na trudne pytania, ponadto stanowią nieoceniona pomoc, jeśli chodzi o kwestie, których nie ujmują książki. Zadzierzgnięte na forach znajomości, są także ciekawym elementem codzienności, z którego można czerpać wiedze i otuchę. To dlatego czasem zdarza się, że tak rozpoczęte znajomości wychodzą poza internet, i jeśli tylko ludzie blisko siebie mieszkają, kontynuują relacje na co dzień. Jest to tym ważniejsze dla kobiet ciężarnych, że potrzebują one osób w podobnej sytuacji, czyli drugiej kobiety. Tylko na wzajem są w stanie siebie w pełni zrozumieć bez szczególnych wyjaśnień.

--- Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl